Wyjscie Daniel rosolek

 

Rozpoczynając debiutancką powieść Daniela Rosołka, byłem przygotowany na spotkanie z mocno rasistowskim, mrocznym światem rządzonym podziałami. Rzeczywistość okazała się znacznie bardziej brutalna – w, o dziwo, pozytywnym znaczeniu.

              To, co wiemy, rozpoczynając „Wyjście”, to nieuchronne spotkanie ze światem pełnym nienawiści, strachu i bólu, którego mogą doświadczać zarówno „pełnoprawni” ludzie, jak i ich bliscy gatunkowi krewni. Przestawiona historia ma wiele płaszczyzn, po których jednak autor bardzo sprawnie nas prowadzi, odsłaniając kolejne ciemne karty ludzkiej historii, która wciąż jest spisywana. Po więcej stricte treści fabularnych odsyłam do opisu okładkowego, lub, najlepiej, bezpośrednio do samej książki, gdyż naprawdę warto.

              Daniel Rosołek wykreował świat, w którym nikt z nas nie chciałby nigdy postawić osobiście nogi. Świat podziałów i brutalności, bo „ci drudzy” przecież nie są ludźmi, a jeśli nie są też zwierzętami, to żadne prawa nie muszą im przysługiwać. Ludzi jest wszak więcej, więc nasza przewaga prawna i wykonawcza wydaje się oczywista.

„Znali to wszyscy „nieludzie”, jak zwali ich homo sapiens. Oddzielne toalety, ławki w parkach, przedziały pociągów i autobusy. Restauracje opatrzone znakiem zakazu wprowadzania psów i wstępu nieludzi (choć zdarzają się restauracje, gdzie psy są mile widziane).”

              Szara i ponura rzeczywistość, trąc ludźmi o beton miasta, w końcu wznieca jednak iskrę. Na imię jej Jakub. Jego historię poznajemy poprzez wielowątkowość fabuły oraz jej rozłożenie na przestrzeni wielu lat. Widzimy, co go zrodziło, jak targało nim życie i, ostatecznie, do czego zmusił go świat, by mógł choćby pomarzyć o lepszym życiu. Jakub jednak zniósł ciężar codzienności, jaka go otaczała, i postanowił zacząć tworzyć swoją własną. Nie jest neandertalczykiem i nie jest człowiekiem – jest zemstą, chodzącą nienawiścią jednego gatunku do drugiego. Świat zostanie zbrukany krwią, jednak tym razem przeleje się też „ludzka” krew i prędko nie pozwoli o sobie zapomnieć. Oko za oko, życie za życie.

„Martwego Piotrusia Pana znalazł trzeciego dnia jego niedoszły pracodawca, który zrozumiał, że ten szczeniak i tak był niewiele wart. Ciało wrzucił do kanału w garażu swojego szwagra, który ze strachu nie protestował. Na koniec kanał zalał betonem, szwagra dobrą wódką i wszystko wróciło do normy.”

              Daniel Rosołek zadebiutował z niewątpliwym rozmachem i niech mu będzie to nie raz „wypomniane”! W bardzo płynny sposób wykreował fabułę wokół dość prostej zależności, jakiej podlega przedstawiony świat – zależności konkurencji gatunków. Główny motyw jest też klasyczną parabolą, gdyż zamiast podziału gatunkowego śmiało można wstawić dowolny inny: rasowy, religijny czy choćby poglądowy, przez który ludzie od wieków toczą wojny, w których życie tracą tysiące.

              Jestem bardzo pozytywnie nastawiony do dalszej twórczości Daniela - jeśli udało mu się udźwignąć tak niełatwy temat i ująć go w solidne ramy opowiadanej historii, niewątpliwie poradzi sobie też z kolejnymi konspektami, które (szczerze w to wierzę) będą równie mocne, rzeczywiste, brutalne, a przede wszystkim potrzebne.